środa, 2 kwietnia 2014

Poschl Edel Frucht - czy to bliźniak czy to klon

Niektórzy z nas mają braci, inni siostry, jeszcze inni dwóch braci lub dwie siostry - jest mnóstwo możliwości. Po prostu - mają rodzeństwo. Choć sam jestem jedynakiem to nie sprawia mi kłopotu rozróżnienie potomków tych samych rodziców. Z reguły są oni do siebie w jakiś sposób podobni - mogą mieć oczy po matce, podobne rysy twarzy, odstające uszy. To coś, co sprawi, że widząc ich po raz pierwszy w życiu, równie pierwszą myślą będzie: "o! to zdaje się być rodzeństwo". A mimo to, gdy lepiej ich poznamy, nigdy ich ze sobą nie pomylimy. Są podobni - ale inni. Ktoś z czytających może znać jakichś bliźniaków. Osobiście, rzecz jasna. Tu z odróżnieniem jest nieco ciężej, ale mimo pozornej prawie-identyczności wizualnej, obaj różnią się nieco zachowaniem - ich też nie pomylimy, a przynajmniej nie tak łatwo. 



Z kolei większość - jak przypuszczam - widziała film Gwiezdne Wojny i wie co nieco o klonach. Może ktoś z Was sięgnął po książkowe rozszerzenia uniwersum z odległej galaktyki i miał styczność z powieścią "Posłuszeństwo", opowiadającego o klonach odmawiających wykonania rozkazu 66. Podobne motywy niezależności i odmienności przewijały się w Expanded Universe dość regularnie. I nawet idealne genetycznie kopie, w dodatku z ingerencją w geny niezależności, teoretycznie uczynienie z nich biologicznych robotów do zabijania i wypełniania rozkazów, nie wypleniło do końca indywidualnych skłonności. Nie rodzeństwo, nie bliźniak, nie klon. Jak więc nazwać Edelfruchta? Nie mam pomysłu. 

Ale w tę cudacznie identyczną rodzinę zaliczymy: 

- St. Georgen Bräu 
- Johnny Apricot 
- FC Bayern 
- Gawith Apricot 
- i gwiazdę wieczoru: Edelfrucht 

Wspomniane tabaki nie różnią się absolutnie niczym. Dwie pierwsze to jawnie przeetykietowany Gawith - pierwszy dla jednego z browarów, drugi na rynek austriacki. Pozostałe trzy miałem okazję skosztować i - w pełni ufając mojemu zmysłowi powonienia - różnice między nimi mieszczą się w marginesie błędu, spowodowanego być może datą produkcji, być może datą przechowywania. Jeśli jednak nie ufacie możliwościom interpretacyjnym moich struktur węchowych, zajrzyjcie na stronę, gdzie podany jest skład tabak produkowanych w Niemczech (do odnalezienia w dziale "Różne zagadnienia z firmami związane" na forum. Różnice między nimi są doprawdy kosmetyczne i wynoszą 10-20 mikrogramów substancji aromatyzującej na gram tabaki, co jest marginesem błędu w najdokładniejszych przyrządach pomiarowych. Można więc założyć, że skład jest identyczny. Edelfrucht jest więc zabiegiem marketingowym mającym na celu zwiększenie sprzedaży Gawitha, z tym, że pod inną marką. I to po raz kolejny, choć nie wiem, który z tych razów był pierwszy. Na plus można zaliczyć saszetkę, która swoją stylistyką przypomina mi lata '50. Cóż więcej mogę o niej powiedzieć, skoro jest to Gawith?

Nic ponad to, co napisałem o Gawithcie i choć zdaję sobie sprawę, że w jego recenzowaniu nie postarałem się wcale, to nie mam nic do dodania. Ot, tabaka od której wielu zaczyna, na której wielu kończy, która wśród tabak nie wybija się niczym poza popularnością i.. sentymentem. Wszak Pöschl Tobacco na swojej stronie internetowej deklaruje, że posiada 95% niemieckiego rynku tabaki i 50% światowego. W swoim życiu wysznupałem tyle Gawitha, że z czystym sercem mogę powiedzieć - "mam w tym swój udział!". 

Dlaczego więc taka niska nota? Ano plagiatów nigdy nie ocenia się wysoko - nawet jeśli to plagiat samego siebie.

2,5/5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz