środa, 9 października 2013

JK Orange


Druga z JK, po Classicu, które dane jest mi kosztować kiedy zechcę. I po raz drugi JK mnie zaskoczyło. Postanowili chyba przypomnieć wszystkim jak powinna smakować aromatyzowana tabaka. 

Kolor - żółto-zielony, jak w przypadku Classica. Chociaż może to ja kolorów nie odróżniam, wszak facet jestem, ale do rzeczy.. po zażyciu świetnie czuć tytoń Virginia, jakby z delikatną domieszką jakiegoś innego gatunku. Nad genialnością tej podstawy nie będę się rozwodził, bo opisałem to w recenzji JK Classic. Tak czy inaczej już po pierwszym zażyciu zdałem sobie sprawę, że JK Orange to tabaka owocowa taka, jaką powinny być tego typu tabaki. Na pierwszym planie porządny tytoń. Dopiero krok za nim nuta pomarańczy. I to jakiej! Żadne chemikalia, żadna Fanta, oranżada, napój, jabol... to jest taki aromat, jakby producent potrafił zapobiec ulatnianiu się zapachu ze skórki pomarańczowej, wysuszył ją, pokruszył na pył, wrzucił gdzieś między drobiny tytoniu i dokładnie wymieszał. Wszak ile razy mamy tak, że w tabace nie czujemy tabaki ale tylko dodatki zapachowe, które przesłaniają surowość tej używki, nieraz jeszcze dobitej mentolem? Tak było z Ozoną Orange, STOK też mi nie podchodził, ale JK... cudo! Z czystym sumieniem wystawiam najwyższą możliwą notę.

10/10

Plusy
- nigdy nie spotkałem tak naturalnego aromatu pomarańczy poza samą pomarańczą 
- aromat nie przesłania podstawy 
- świetny tytoń Virginia 
- surowa, "męska" 
- całokształt 
- tabakiera się nie zacina ani nie zakliszcza a to ewenement w przypadku aluminiowych tabakierek 

Minusy 
- nie dostrzegam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz